Zauważyłam, że na okładkach książek i na stronach tytułowych nie pisze się tytułu naukowego autora (jeśli jest to np. publikacja naukowa jakiegoś profesora). W związku z tym mam pytanie, kiedy i w którym miejscu (i czy w ogóle) należy wpisać imię i nazwisko autora wraz z tytułem naukowym.
Rzeczywiście, naukowcy w ogromnej większości okazują się skromni i na okładkach swoich książek nie umieszczają informacji o uzyskanych tytułach naukowych, choćby były tak imponujące jak prof. dr hab. n. med. Bardzo mi się zresztą podoba ta praktyka.
Widzę też praktyczne uzasadnienie takiego wyboru: jeśli tytuły naukowe pojawiałyby się zawsze na okładkach, to co by się stało, gdyby Jan Kowalski w 2013 r. wydał książkę jako doktor, w 2015 r. opublikował kolejną rozprawę tuż po habilitacji, a jego monografia z 2022 r. byłaby już dziełem profesora? Według mnie mielibyśmy wówczas pomieszanie z poplątaniem – ten sam Kowalski, a trzy różne tytuły naukowe widoczne z daleka, na okładkach czy grzbietach trzech książek, które sąsiadują ze sobą na półce. A gdyby ten sam badacz w 2024 r. zdecydował się na wznowienie książki z roku 2013, to co musiałoby się wówczas znaleźć na okładce? Dr – wszak był doktorem, gdy pisał – czy prof. – bo przecież ma już najwyższy z tytułów?
W każdej publikacji znajdzie się miejsce na podanie tytułu naukowego. Często jest nim tylna okładka książki – tytuł naukowy pojawia się wtedy w biogramie autora, np.:
- „Hanna Jadacka – prof. dr hab., wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego…” (cytat z tylnej okładki tomu Kultura języka polskiego. Fleksja, słowotwórstwo, składnia);
- „Małgorzata Marcjanik, prof. dr hab., pracuje w Instytucie Dziennikarstwa…” (tekst z tylnej okładki książki Mówimy uprzejmie – przy okazji dodam, że prof. Marcjanik jest wybitną znawczynią językowego savoir-vivre’u, więc rozwiązanie zastosowane w jej publikacji można stosować bez najmniejszych obaw);
- „Jerzy Bralczyk – profesor, językoznawca, wykłada na Uniwersytecie Warszawskim…” (początek biogramu z tylnej okładki Języka na sprzedaż).
W przypadku tomu zbiorowego, w którym znalazły się teksty wielu autorów i nie sposób przedstawić wszystkich badaczy na tylnej okładce, można (np. na samym końcu książki, już po bibliografii i indeksach) wydzielić część zatytułowaną np. Noty o autorach. Tak zrobiono m.in. w mojej ulubionej książce z czasów studiów – we Współczesnym języku polskim pod red. Jerzego Bartmińskiego.
W tomach pokonferencyjnych i periodykach naukowych zdarza się też inne rozwiązanie – tytuł naukowy pojawia się w biogramie zamieszczonym bezpośrednio pod tekstem danego autora. I tak też jest dobrze. Można również wpleść tytuł naukowy w tekst na skrzydełku obwoluty (jeśli oczywiście książka takową ma) – zrobiono tak np. w Słowniku ojczyzny polszczyzny pod red. Jana Miodka.
Możliwości jest, jak widać, całkiem sporo. Posługuję się przykładami publikacji z najbliższej mi dziedziny, ale powyższe obserwacje dotyczą także innych dyscyplin naukowych.
Zauważyłam, że nieco inaczej jest ze słownikami – tam tytuły naukowe pojawiają się w stopce redakcyjnej na stronie sąsiadującej z tytułową przy nazwiskach kolejnych współtwórców publikacji.
Gdy przygotowywałam się do napisania tego tekstu, zaciekawiły mnie jeszcze inne, o wiele rzadziej stosowane rozwiązania:
- Tytuł naukowy może nie pojawić się nigdzie: przewertowałam Słownik wyrazów kłopotliwych Mirosława Bańki – no i nie ma: ani na okładkach, ani we wstępie, ani w stopce.
- Tytuł naukowy owszem, pojawia się, ale jakby nie wprost – np. w wypowiedzi recenzenta / innego specjalisty cytowanej na okładce lub / i we wstępie. Przeglądam właśnie 444 zdania polskie Jerzego Bralczyka. W biogramie autor jest określany jako „polonista, językoznawca, wykładowca”, a o profesorze Bralczyku jest mowa jedynie w – cytowanym na IV okładce – wstępie Jana Miodka. Można więc tak…
- …i można zupełnie inaczej. Często polecam czytelnikom i znajomym książkę, w której tytuł naukowy autora znajduje się w najbardziej eksponowanym z eksponowanych miejsc. Jest to Język polski. Poradnik Profesora Andrzeja Markowskiego.
Dodaj komentarz