Siedem grzeszków głównych siedmioma grzeszkami głównymi, ale język ministerialnego podręcznika dla pierwszaków ma też kilka istotnych plusów, na które warto zwrócić uwagę.
Interpunkcja pasuje jak ulał
Przede wszystkim: znakomicie operuje się w elementarzu przecinkami. Szczególnie ucieszyła mnie poprawna, bardzo profesjonalna interpunkcja w dwóch zdaniach:
1. Wilk zaskowyczał i uciekł gdzie pieprz rośnie.
Nic dodać, nic ująć. Jako rzecze WSO i grzmią wykładowcy na zajęciach z kultury języka, trzeba pamiętać o pomijaniu przecinka, gdy utarty zwrot, frazeologizm sprytnie podszywa się pod zdanie podrzędne – jak w tym przypadku. Gdzie pieprz rośnie nie jest tu przecież zdaniem okolicznikowym miejsca: wilk nie ucieka (raczej) w okolice równika, gdzie pieprz faktycznie rośnie. Co ciekawe, takie zdania traktuje się jako pojedyncze – stąd brak przecinka.
Przy okazji: ta sama zasada dotyczy innych popularnych zwrotów:
- wiedzieć co w trawie piszczy (a więc: Tomek regularnie plotkuje z Izą na Gadu-Gadu, więc wie co w trawie piszczy),
- jak z bicza trzasł (nikt tu niczym nie trzaska, cały związek wyrazowy jest po prostu okolicznikiem czasu, a nie zdaniem podrzędnym),
- leżeć jak ulał (jak wyżej: nikt tu niczego nie ulewa, jak ulał to zwykły okolicznik sposobu).
2. Groźny, wielki wilk zbliżał się w kierunku świnek. Wystraszone, ukryły się w swoich domkach.
To już crème de la crème: autorka/redaktorka/korektorka elementarza dostrzegła w krótkim imiesłowie wystraszone równoważnik zdania, więc oddzieliła to słowo przecinkiem. Nieczęsto się widzi taką interpunkcję (na moje oko – może w 30 proc. publikacji), a to dlatego, że łatwo potraktować ten imiesłów jako przydawkę w zdaniu pojedynczym. W cytowanym fragmencie podmiotem domyślnym są świnki, więc istnieje pokusa, by wystraszone uznać za ich określenie.
Pisaliśmy już o tej kwestii przy okazji zdania Wzruszeni(,) dziękowali kobietom. Wtedy dopuściliśmy dwie interpretacje gramatyczne (a co za tym idzie – interpunkcyjne). Teraz jednak, po konsultacjach z kilkoma językoznawcami i zaprzyjaźnionymi redaktorami, skłaniamy się ku następującej opinii: imiesłów przymiotnikowy bierny (wystraszone, wzruszeni, podniecona etc.) pełni niekiedy funkcję równoważnika zdania, ergo wymaga przecinka.
„Gdzie niby ten równoważnik?” – zapytają dociekliwi. Już pokazuję:
Świnki [podmiot domyślny], ponieważ były wystraszone, ukryły się w swoich domkach.
Między wystraszeniem się a ukryciem w domkach istnieje oczywisty związek przyczynowo-skutkowy, więc wystraszony to jednak więcej niż przydawka.
Dlaczego tak mocno podkreślam nienaganność interpunkcji w elementarzu? Odpowiem cytatem z prof. Miodka:
„Jestem wielkim zwolennikiem polskiej interpunkcji, mamy zresztą jedną z najlepszych interpunkcji na świecie, niezwykle uporządkowaną. A interpunkcja jest odbiciem ładu myśli” [Wszystko zależy od przyimka, Warszawa 2014, s. 25]
W elementarzowych zdaniach, w których zabrakło półpauz (pisałam o tym poprzednio), zabrakło też tego ładu – ale tutaj wszystko rozstrzygnięto bezbłędnie.
W zwięzłości siła
Jak pisał prof. Markowski, dobry styl jest między innymi jasny, prosty, zwięzły i adekwatny do tematu. Język podręcznika dla pierwszaków spełnia te kryteria – dzieci nie powinny mieć problemu ze zrozumieniem krótkich poleceń, a i inne komunikaty są w znakomitej większości dopasowane do możliwości sześcio- lub siedmiolatka.
Neutralne, dobrze znane dziecku słownictwo, naturalny szyk, brak natrętnych powtórzeń, zdania pojedyncze lub niewielokrotnie złożone – wszystko to składa się na wysoką funkcjonalność elementarzowych tekstów. Innymi słowy, jeśli styl elementarza stanie się choć częściowo stylem mówienia i pisania uczniów, można będzie z radością zameldować: Mission accomplished.
Na zakończenie tego passusu jeszcze zupełny drobiazg:
Napisz w zeszycie działania i je wykonaj.
Niby nic, a znaczy wiele: w powyższym zdaniu mamy wzorcowy szyk. Założę się co najmniej o połowę mojej redaktorskiej pensji, że w niektórych podręcznikach to zdanie brzmiałoby inaczej: Napisz w zeszycie działania i wykonaj je. Przesunięcie zaimka je przed czasownik świadczy o dużej dbałości o rytm zdania – a to się chwali zawsze i wszędzie.
Otwartość na sugestie
Jak wiadomo, część podręcznika została zamieszczona w sieci. Internauci zgłosili dziesiątki tysięcy uwag – a twórcy książki najwyraźniej uwzględnili przynajmniej niektóre z nich.
Na facebookowym fanpage’u eKorekty dyskutowaliśmy na przykład o A psik!. Pierwotnie zapisano to w elementarzu inaczej: Apsik! – to ortografia akceptowana przez niektóre słowniki, ale nieobecna w WSO i, co jeszcze ważniejsze, rzadsza, nieco dziwna dla użytkownika polszczyzny. W nowszej wersji książki, zamieszczonej na stronie MEN kilka tygodni później, mieliśmy już jednak neutralne, niebudzące wątpliwości A psik!.
Mam nadzieję na to, że swoiste konsultacje społeczne wyjdą podręcznikowi na dobre. Z niecierpliwością czekam na tak zwany efekt końcowy – a czekając, myślę nad tekstem o ostatniej kwestii, która zwróciła moją uwagę podczas lektury elementarza. Roboczy tytuł: Ratunku, jestem hybrydą, czyli o „redaktor językowej”.
PS À propos wspomnianego efektu końcowego: każe nam się widzieć w tym pleonazm. Ale coś czuję, że w dobie wszechobecnych projektów – mających jako żywo efekty cząstkowe i, no cóż, właśnie efekt końcowy – będzie trzeba powoli odchodzić od tej tradycyjnej oceny. A więc, jak to w języku często bywa, idzie nowe!
Dodaj komentarz