Mam pytanie o interpunkcję w takiej nazwie: „Tatar ze śledzia marynowanego w żubrówce z jabłkiem i trawą żubrową podawany na ziemi z pumpernikla ze słonecznikiem” – czy przed „podawany” powinien stać przecinek?
Udzielę odpowiedzi, której udzielać (ani otrzymywać) nie lubię: to zależy. Zasady interpunkcyjne obowiązujące w tego typu przypadkach szczegółowo omówiliśmy w poradzie Przecinek przed imiesłowem przymiotnikowym. Wynika z niej, że przecinek należy postawić wtedy, gdy imiesłów (i to, co po nim) nie wiąże się ściśle z wcześniejszą częścią zdania – czyli nie podaje kluczowych cech obiektu nazywanego przez rzeczownik, do którego się odnosi (tutaj: tatara), i nie pomaga go dobrze zidentyfikować.
W językoznawstwie mówi się o wyznaczoności rzeczownika – jeśli fraza z imiesłowem jest konieczna do ukonkretnienia obiektu, wyodrębnienia go ze zbioru innych obiektów tego samego typu, to przecinka nie stawiamy. Czyli w omawianej nazwie potrawy na pewno błędem byłoby postawienie przecinka między słowami śledzia a marynowanego. Imiesłów nazywa tu bowiem istotną cechę rzeczownika, wskazuje desygnat (śledzia marynowanego, a nie np. pieczonego czy surowego).
W przypadku ewentualnego przecinka przed podawany w kwestię interpunkcyjną wdziera się rzeczywistość pozajęzykowa: czy fakt podania na pumperniklu identyfikuje to danie (a więc nie powinno być przecinka), czy też ta informacja jest tylko dodatkiem (czyli przecinek by się jednak przydał)?
Logika podpowiada, że tatar i pumpernikiel to dwie odrębne części potrawy, a tatar podany na czymś innym pozostanie dokładnie tym samym tatarem – a więc postawienie przecinka mogłoby być dobrym pomysłem. Za takim rozwiązaniem przemawia też to, że przydawka rozpoczynająca się od imiesłowu podawany jest dość rozbudowana, więc warto by ją oddzielić przecinkiem – gdyby bowiem czytać całą nazwę na głos, trzeba by gdzieś zrobić pauzę, której interpunkcyjnym odpowiednikiem byłby właśnie przecinek.
Jak trwoga, to do uzusu. Aby poznać zwyczaje interpunkcyjne związane z nazwami potraw, przestudiowałam indeksy kilku książek kucharskich i menu paru restauracji. Oto przykłady nazw z rozbudowaną przydawką, w których przecinka przed imiesłowem nie postawiono:
- łosoś w całości faszerowany szczupakiem podawany na postumencie w łusce ze świeżego ogórka,
- pieczone udko z kurczaka serwowane z pieczonymi ziemniakami oraz surówką z kapusty,
- delikatny mus chałwowy skropiony sokiem z limonki.
W kolejnej porcji przykładów przecinek przed imiesłowem się pojawia:
- krem szczawiowy na zasmażanych warzywach, doprawiony gałką muszkatołową i majerankiem,
- cały pstrąg marynowany sokiem z ogórków solonych, przekładany koprem, w papilocie pieczony,
- panierowany ser pleśniowy, serwowany z żurawiną.
Wszystkie powyższe nazwy wydają się w miarę analogiczne do omawianej w tej poradzie – a przecinek pojawia się i znika… Wydaje się, że najlepsze, co można zrobić, to postarać się o to, by konwencja interpunkcyjna była stosowana konsekwentnie w całej karcie dań danej restauracji bądź w całej książce kucharskiej. W nazwie tatar ze śledzia marynowanego w żubrówce z jabłkiem i trawą żubrową (,) podawany na ziemi z pumpernikla ze słonecznikiem przecinek przed drugim imiesłowem wydaje się fakultatywny. Gdybym jednak redagowała lub korygowała tekst, w którym ta nazwa by się pojawiła, zdecydowałabym się na wstawienie przecinka.
Na marginesie dodam, że nazwy potraw (i szerzej – język przepisów kulinarnych) to arcyciekawa kwestia. Praca magisterska poświęcona temu tematowi (tu przecinek przed imiesłowem byłby ewidentnym błędem) okazała się jedną z najbardziej interesujących, które kiedykolwiek czytałam.
Dodaj komentarz