Zwrot pisać coś z dużej/wielkiej/małej litery jest niezwykle powszechny. Natrafiłem na niego dzisiaj w książce tak szacownego wydawnictwa, jakim jest Znak, mianowicie w Monopolu na zbawienie Szymona Hołowni (książka swoją drogą znakomita, jak wszystkie zresztą pozycje współprowadzącego Mam talent!). Skan tego feralnego ustępu (drugi akapit wstępu!) – powyżej. Czemu jednak feralnego?
Choć wiele osób pisze właśnie z dużej/wielkiej/małej litery, to jednak słowniki poprawnościowe nadal uznają za poprawne jedynie następujące formy:
- pisać coś od dużej/wielkiej/małej litery albo
- pisać coś dużą/wielką/małą literą.
Wynika to z tego, że konstrukcja z wielkiej/dużej litery to dosłowne tłumaczenie rosyjskiego wyrażenia s bolszoj bukwy. Niemniej ów rusycyzm, jak i wiele innych (póki co, pod rząd, za wyjątkiem, czym…, tym…), zagościł na stałe w polszczyźnie i myślę, że ów chochlik w publikacji Znaku może nie tyle jest redaktorską wpadką, ile pobłażliwym machnięciem ręki na kolejny rusycyzm, którego po tylu latach chyba nie sposób już wyplenić z polszczyzny…
Pozwoliłem sobie zacytować i zlinkować powyższą wypowiedź u siebie na http://www.anglista.edu.pl/?p=4279
Forma „od dużej/wielkiej/małej litery” jest dla mnie naprawdę wielkim odkryciem.